Zgasiłem, postawiłem na centralnej stopce i małe czarne plamki za ziemi zwróciły moją uwagę. Śledząc ich trasę stwierdziłem że dopiero metr wcześnie zaczęło się lać.

Powiem wam że nawet się ucieszyłem że wylał się dopiero na parkingu. Nie to  że laweta mnie jakoś strasznie cieszy, ale zawsze nie muszę go z jakiegoś nie widomo czego(niczego) zbierać. Postoi i zacznie się robić po świętach.

A  pomyśleć że jestem w jakiś sposób fanem Transalpa i Afryki. Zawsze chciałem żeby motor kojarzył się z siedzeniem w siodle cały dzień.

No ale mam klasyka. I naprawdę zacząłem go lubić. Podobał mi się zawsze, dlatego go kupiłem ale lubić go zacząłem dopiero teraz.

A właściwie trochę kłamię. Zacząłem się zastanawiać nad tym co dla mnie znaczy w zimę jak w styczniu życie mnie tak przycisnęło że myślałem że muszę go sprzedać. I rower zacznie być jedynymi dwoma kółkami jakie mi zostały. I wtedy jakoś sobie uświadomiłem że coś takiego z powrotem będzie bardzo trudno zdobyć. To nie CB500. Wychodzi na to że nie wiele tego zostało. Xj 550/650 to prawie masówa na rynku wtórnym przy tym. No ale chyba idzie ku lepszemu bo został. Nie ma jeszcze pieniędzy na to żeby wyglądał i działał tak jak bym chciał, ale wydaje się że są perspektywy.

I tak myślę że jak się uda to następny będzie Transalp 600V. Ale tego się na pewno nie pozbędę. Będzie na latanie w niedziele po okolicy. Z resztą jak latam po mieście to wydaje mi się że robi większe wrażenie niż Bandity, Monstery i CBRy których pełno w stolicy.

Właściciel zabytku. Z przypadku:)